środa, 28 lipca 2010

Deszczowo

dzisiaj, jak upał źle, jak deszcz źle, dogodzić nie można, mam troche wolnego i postanowiłam cos skrobnąć. Dziewczyny na blogach piszą dużo, wklejają zdjęcia, będę musiała się poprawić. Urlop jeszcze daleko, bratanica będzie rodzic na przełomie sierpień/wrzesień i brat z rodzinką wybiera sie do niej. Przyjade do niego pilnować kota, a że to nad morzem, więc odwiedzę wybrzeże i moje Sarbinowo, Zychowo. Słucham "Lata z radiem" i czekam aż się przejaśni, jak nie to pójdę do Sfery pooglądać przeceny, może zrobię jakiś zakup? Miłego dnia.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Takie tam...

Po ulewach, gdy naokoło było mokro, sasiad namówił mnie do uprzatnięcia drzewa z działki, myslałam, że żartuje ale nie. Jako strażak (zna sie na tym) rozpalił duże ognisko i spalił wszystko. Teraz będę palić w dni mokre, nic się nie zapali w pobliżu. Potem nastapiły upały, było ciężkie koszenie (za duża trawa na kosiarkę) i zadowolenie z efektów. Pomidory posadzone, truskawki nieokopane ale rosną, piwonie niezakwitły (jakaś zaraza), zobaczę co będzie dalej. Życie towarzyskie kwitnie, w maju chrzciny, komunia, konfirmacja oraz imieniny, w czerwcu wesele sasiada (jeszcze dzisiaj świętujemy) i byle do przodu.
Po raz pierwszy dostałam zapalenie ucha, nie wiedziałam, że może tak boleć, jestem na prochach co mi wcale nie przeszkadza wypić za zdrowie sąsiada. Ciekawam co mi jutro przyniesie.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

wiosna

Dawno nie pisałam, może to nadejscie wiosny sprawiło, że nie miałam na nic ochoty. Na działke nie wchodziłam bo było mokro i nie chciałam porobic dziur. Na jesieni obcinałam gałezie, skróciłam trochę jesion i zajęłam się powaloną wiśnią i nie zdążyłam wszystkiego sprzatnąć. Dopiero niedawno dwa razy paliłam ognisko i jeszcze nie ma końca a tu wychodzą narcyze przywalone gałęziami, krokusy. Dobrych mam sąsiadów, nie skarżą się na moje zadymianie środowiska, też chcą mieć ładny widok z okna. Muszę tylko uważać aby nie palić gdy susza pranie. Praca mnie kocha i dobrze. Świeta przebiegły pogodnie i gwarno. Po swięconym była uczta u mnie, dzieci koleżanki z rodzinami jak co roku przyszli z koszyczkami, koleżanka, której córka mieszka w Moskwie też wpadła, miejsca mam dość, wszyscy sie zmiescili. Bałam sie poniedziałku, bo jak zwykle młodzież leja sie wiadrami tak pogoda dopisała i cały dzień padało. Tęsknię za dziennikami, to juz nie jest to. Może sie doczekam?

niedziela, 24 stycznia 2010

Mrozi

Nareszcie mozna powiedzieć, że mamy zimę. Troche nos mi przymarzł jak szłam do koscioła, a gdy wracałam zobaczyłam jak przygotowują sie do kręcenia filmu z Szycem w roli głównej. Szkoda mi tych chłopaków, mróz -17 a oni muszą wszystko ustawiać, nawet teraz ciarki mi przechodzą. Dawniej przy większej temperaturze -25 jeżdziłam w Szczyrku na nartach bez rekawiczek a dzisiaj wymiękłam. Postanowiłam spędzić niedzielę na uzupełnienie drzewa i przegląd zdjęć.

sobota, 2 stycznia 2010

I już po swiętach.

Uważam je za udane. Wszystko bylo przygotowane już o godz. 12:00, czekałyśmy z siostrzenicą na koleżankę, potem na odwiedziny sąsiadów. Zawsze przychodzą po mszy i dzielimy się opłatkiem. Tym razem się pospieszyłam i przed modlitwą rozlałam barszcz, tak, że jadłyśmy go zimny, ale nikt nie protestował. Potem grzybowa z lanymi kluchami, pierogi z kapustą, kasza gryczana z sosem grzybowym, groch z kapustą, dwie sałatki i karp smażony. Na koniec kompot z suszek i śpiewanie kolęd. Dodałam trochę potraw koleżanki. Potem ją odwiozłam i czas na prezenty. Były trochę marne nie tak bogate jak w innych latach. Postanowiłam zbierać prezenty przez cały rok, a najlepiej sama je wykonam, może skarpetki, bo każdy był zainteresowany. Sylwestra spędziłam sama i bez alkoholu - po raz pierwszy. Przeczytałam zaległe gazety, rozwiązywałam sudoku i słuchałam muzyki. W tv wiało nudą, same powtórki. Usmazyłam sobie karpia w piekarniku, jak radziły koleżanki z basenu, jednak smażony na patelni jest lepszy. Mam jeszcze do przeczytania ksiązkę Ludluma i tak rozpoczynam Nowy Rok. Będzie udany.